poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział pierwszy

Kończyłam obiad, kiedy do pokoju weszła Meggie.
-Ty jeszcze jesz? Przecież za 10 minut mamy być u Kate!
No tak- Kate to jej ulubiona kosmetyczka. Megg nic nie ceni bardziej od swojego wyglądu. Na każdą wizytę w spa, u fryzjerki, kosmetyczki zabiera mnie. Twierdzi, że też muszę jakoś wyglądać. To jest bardzo uciążliwe, kiedy wraca się do domu po 16:00 ma się całą stertę prac domowych. Jednak najbardziej smuci mnie fakt, że tata się z nią zgadza. On naprawdę nie potrafi postawić się jej, powiedzieć "nie", dlatego też codziennie meczę się z zachciankami macochy.
- Daj mi dwie minuty. Skoczę na górę po torbę i pojedziemy. - Odpowiedziałam.
Meggan spojrzała na mnie ze złością i podreptała do samochodu. Chwilę później już byłam w aucie. Ale ona jak zawsze musiała prawić mi kazanie. Gadała o tym, że nie lubi się spóźniać, że przeze mnie straci dobrą reputację... Miałam już dość słuchania jej gadaniny. Założyłam słuchawki i puściłam muzykę.
Po 5 minutach byłyśmy już na miejscu. Macocha zaparkowała Mercedesa przed wielkim brzoskwiniowym budynkiem. To był właśnie jej ukochany zakład kosmetyczny.
Gdy weszłyśmy do środka Meggan natychmiast udała się do recepcji, a potem prowadzone przez Kate poszłyśmy na zabiegi.
Do domu wróciłyśmy późnym wieczorem. Jak to dobrze, że nie miałam nic na jutro zadane, bo napewno nie wyrobiłabym się.
Tata siedział w salonie. Zawołał mnie. W rękach trzymał kartkę.
-Co to jest?- zapytałam.
-Twoja karta ocen. Kolejna jedynka z polskiego. Ostatnio bardzo się opuściłaś.
- No ale to nie moja wina.
-A czyja? Nie uczysz się i tyle. Masz to poprawić, a przez ten czas nie będziesz wychodziła z domu. Zrozumiano?
- Czy to moja wina, że ta damulka non stop ciąga mnie po różnych kosmetyczkach?
- Powiedziałem swoje, a teraz marsz na górę!- odpowiedział że złością.
Niechętnie wykonałam jego polecenie. Jak on może być tak naiwny? Nie rozumie, że Megg tylko żeruje na jego forsie? A zresztą, jak może pozwalać tak sie wykorzystywać? Nie znoszę tej jego nowej żony!
Po kilku minutach w drzwiach mojego pokoju pojawiła się Meggan. Patrzyła na mnie z politowaniem. W końcu się odezwała.
- Musisz poprawić te oceny. Na razie nie masz co marzyć o kosmetyczce.
-Wow. Ty to potrafisz mi dopiec! Normalnie co ja zrobię bez kosmetyczki? O matko!- odparłam naśladując jej głos.
Zdenerwowana wyszła z mojego pokoju.
Długo zastanawiałam się, co mogę porobić. Może komputer, albo rysowanie. W końcu wpadłam na pomysł, żeby zwiedzić strych. Tak, to była niezła myśl.
Po cichutku wyszłam z pokoju i zakradłam się do malutkich, drewnianych drzwiczek. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Stałam w wielkim, brudnym pomieszczeniu. Na ścianach wisiały pajęczyny i kłęby kurzu. Wszędzie było pełno kufrów i pudeł z rupieciami. Jednak najbardziej moją uwagę przyciągnął wielki dywan wiszący na jednej ze ścian. A w zasadzie nie dywan, a to co się za nim znajdowało. Otóż zza ozdoby wystawało coś ciemnego, jakieś drewno. Podeszłam bliżej i zauważyłam, że to są kolejne drzwi. Nigdy icuuh tu nie widziałam. Ciekawe co jest za nimi. Delikatnie je otworzyłam. W tym właśnie momencie

Prolog


Wiele rzeczy w moim życiu dzieje się zbyt szybko. Przeprowadzka do taty, zmiana szkoły, nowi znajomi- to jest teraz moje nowe życie. Mama wyjechała na Florydę z Philem, a tata razem z Meggy mają się mną opiekować.
Nazywam się Rose Smith i za kilka dni kończę 16 lat.